niedziela, 26 maja 2013

Twenty-two ''To długa historia''

Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą... Adama.
-Adam? -powiedziałam z niedowierzaniem. Na co chłopak uśmiechnął się tylko i rozszerzył ramiona. Zeskoczyłam z ławki i rzuciłam mu się na szyję. Również się uśmiechnęłam.
-Co ty tu robisz? -spytałam uwalniając bruneta od uścisku.
-Zawsze mi powtarzałaś, żebym studiował na ASP więc o to jestem. -powiedział i pokazał szereg swoich białych zębów. - A ty?
-To długa historia...
-Akurat mam dużo czasu-przysiadł się koło mnie.
Opowiedziałam mu całą historię prawie na jednym tchu, ale patrząc się tylko w swoje palce, które stały się bardzo interesujące. Kiedy skończyłam spojrzałam niepewnie na chłopaka. Gdy jego oczy spotkały się z moimi po prostu mnie przytulił. Otarł łzę z mojego policzka. Nawet nie wiem kiedy, ale po chwili płakałam już w jego ramionach mącząc mu zupełnie t-shirt, który miał na sobie.
-Ciii...Spokojnie-uspakajał mnie, gładząc mnie po plecach.
Gdy ochłonęłam, chłopak spojrzał na mnie i otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale je zamknął. Spojrzałam na niego wyczekująco.
-Czy on wie?-spytał ledwo słyszalnym tonem. Pokiwałam głową na ''nie''. Skinął głową i spojrzał przed siebie.
-Myślę, że powinnaś z nim porozmawiać.
-Nie mam o czym. Chcę o nim zapomnieć-powiedziałam szybko. Miałam nadzieję, że zabrzmię przekonująco, gdyż sama na razie w to nie wierzyłam, że będę umiała. Spojrzał na mnie jakby też to nie wierzył.
-Wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć-powiedział i rzucił kamykiem przed siebie.
-Wiem, dziękuję-powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.-I przepraszam.
-Za co?-spytał zdezorientowany.
-No wiesz... Zostawiłam ciebie, dla jakiegoś dupka.
-Nie ma sprawy, naprawdę. Rozumiem-powiedział i objął mnie ramieniem.
Uśmiechnęłam się. Chłopak spojrzał mi w oczy. Jego brązowe oczy były tak szczere, że nie mogły kłamać. Zbliżyłam się do jego twarzy. Dzieliły nas centymetry. Chciałam go pocałować, ale on się odsunął.
-Sky, ja mam dziewczynę-powiedział nieśmiało.
-Oh-wybełkotałam, gdyż poczułam się głupio. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce, barwą przypominające buraka. Chłopak uśmiechnął się. Zbliżył się i... Pocałował mnie. O co chodzi??
Oderwałam się od bruneta i spojrzałam pytająco.
-To ja chciałem cię pocałować-uśmiechnął się, przez co na mojej twarzy również pojawił się uśmiech.
-Głupek-powiedziałam i popchnęłam go lekko-Ale kochany.

*perspektywa Harrego*

3.47, a ja nie mogę spać.  Dzwoniłem, pisałem. Żadnej reakcji. Nie chcę jej stracić. Chodź wiem, że na razie ku temu zmierzam. Sam nie wiem co bym zrobił, gdyby spotkał ją np. całującą się z Adamem, czy jak mu tam było. Kiedy ja z Dakotą się całowaliśmy, nie byłem świadomy tego co robię. Mogłem uwierzyć Sky, że to faktycznie suka. Przez nią mogę stracić wszystko na czym mi zależy. Przewróciłem się na drugi bok. Na moją twarz padały promienie z księżyca, który tej nocy był wyjątkowo duży, nawet jak na pełnie. Zastanawiałem się dlaczego Sky przyszła wtedy do mnie. Zazwyczaj się umawialiśmy. Lubiła mieć wszystko poukładane i nie lubiła niespodzianek. Była już taka, gdy spotkałem ją po raz pierwszy. Wtedy wiedziałem, że to ktoś kogo pokocham. Obróciłem się na plecy i przejechałem ręką po włosach. Chciałbym jej wszystko wyjaśnić. Chciałbym ją móc zobaczyć, dotknąć, pocałować. Chciałbym przynajmniej wiedzieć gdzie i z kim jest, a wszystkim czy jest bezpieczna. Chcę ją z powrotem.

~~~
Dość długa przerwa, wiem i przepraszam, ale muszę powiedzieć, że jesteście niesamowici! Tyle wyświetleń i obserwatorów! <3 Kocham was! Przepraszam, że krótki, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy i na pewno pojawi się szybciej niż poprzednie rozdziały xx
Pojawiła się także zakładka ''Pytania do autorki''. Jeśli macie jakieś pytanie odnośnie bloga, rozdziałów czy jakiekolwiek inne możecie je zadawać TU . :)))

Zapraszam również na nowego bloga : 3

PS co sądzicie o nowym wyglądzie? : 3

sobota, 6 kwietnia 2013

Twenty-one. ''Chcę być silna, ale to trudne''

*perspektywa Zayna*

-Niech on się położy. -powiedziałem wskazując na Harrego, który ledwo stał na nogach. Był zupełnie blady, a jego tryskające energią zielone tęczówki były bez wyrazu.
-Jak ty mogłaś to zrobić?! -powiedział wyraźnie zdenerwowany Lou w twarz Dakoty. Na co ona tylko wzruszyła ramionami.
-Sam się napił, to nie moja wina. -dodała jednak po chwili.
-Wiesz co? Wynoś się stąd! -krzyknął Louis. Nigdy nie widziałem go takiego wkurzonego. Jednak mu się nie dziwie. W końcu jakaś suka zaćpała naszego przyjaciela.
Dakota lekko zdezorientowana wyszła z pokoju.
-Może powinniśmy wezwać pogotowie? -powiedział blondyn.
-Niall ma racje-zgodziłem się z kumplem.- Nie wiadomo co ona mu tam wsypała.
-Powinniśmy, ale co powiemy? Taka dziewczyna przyniosła dragi i podała je naszemu kumplowi? Na pewno przyjadą z policją. -powiedział Louis.
-To co czekamy aż tu umrze? -powiedział ironicznie Niall.
-Nikt tu nie umrze. -powiedziałem.
W tym momencie, Harry zerwał się na równe nogi i wyleciał z pokoju prosto do łazienki. Poszedłem za przyjacielem. Wymiotował tym świństwem. Usłyszałem mój telefon. Wyszedłem na korytarz i odebrałem:
-Jej tu już nie ma. Dom jest zamknięty, a samochodu nie ma w garażu. Robyn próbuje się dodzwonić, ale za każdym razem włącza się sekretarka. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. A co z Hazzą? -mówił bardzo zdenerwowany Liam.
-Też nie najlepiej. Właśnie jest w łazience i wymiotuje tym gównem od Dakoty.
-Co ona mu w ogóle wsypała?
-Sam nie wiem...-w tym momencie z łazienki wyszedł zmarnowany Harry. Kaszlnął i wybełkotał:
-Gdzie Sky?
-Muszę kończyć Liam. Pa. -rozłączyłem się
-Powiedziała, że wpadnie, nie chciałem być niemiły, więc powiedziałem ok. Potem zaproponowała, że pójdzie po coś do picia. Potem już nic nie pamiętam. -powiedział Harry, któremu było już trochę lepiej.
-Czyli nie pamiętasz jak Dakota się na ciebie rzuciła i zaczęła cię całować? -powiedziałem
-CO?! -powiedział oburzony zielonooki.- Czy Sky...?
Pokiwałem nieśmiało głową.
-Muszę ją znaleźć. Teraz.- szepnął.
-Teraz nie dasz rady... Musisz odpocząć. -powiedziałem próbując uspokoić przyjaciela, jednak na próżno.
Chłopcy i ja próbowaliśmy go zatrzymać.
-Słuchaj przed chwilą rozmawiałem z Liamem. Nie mam jej w domu i najprawdopodobniej w mieście.
-To tym bardziej muszę ją znaleźć. -brnął dalej Loczek.
-Liam i Robyn jej szukają. Jak coś znajdą od razu dadzą znać, więc uspokój się. Sky jest mądra i na pewno nic sobie nie zrobiła. Nie zamartwiaj się tym. Przecież nic złego nie zrobiłeś. -powiedział Louis, który patrzył prosto w oczy Harrego.
-Z jej perspektywy pewnie to tak nie wygląda. -kłócił się dalej.
-ODPOCZNIJ! Jesteś blady. Obiecuję, że zrobimy wszystko, żeby ją znaleźć, ok? -powiedział śmiertelnie poważnie Lou.
Harry westchnął głęboko i dał za wygraną. Położył się na kanapie i po kilku filmach zasnął.

*perspektywa Sky*

Dojechałam do Bristolu po kilku godzinach jazdy. Miałam czas, żeby wszystko przemyśleć i poukładać w głowie jak to teraz będzie. Za jakieś 8 miesięcy urodzę dziecko. Do tego czasu mam zamiar wprowadzić się do apartamentu, który wynajęłam. Zajechałam autem pod starą, ale bardzo zadbaną kamienicę w centrum miasta. Wysiadłam, sięgnęłam po moją torbę i weszłam do budynku. Spojrzałam na karteczkę, na której zapisałam adres. Numer 9. Podeszłam pod drzwi właśnie z tym numerem. Przekręciłam klucz. Weszłam do środka, postawiłam torbę na ziemi i z zachwytu wydusiłam z siebie tylko ciche ''wow''. Apartament był nowoczesny. W salonie stała duża biała kanapa z włochatymi miętowymi poduszkami. Obok stał fotel w kolorze poduszek. Jasne drewniane panele wspaniale współgrały z tapetą na ścianie. W kącie salonu stało biurko, a obok niego znajdowały się szklane drzwi. Nacisnęłam na klamkę.
Buchnęło na mnie ciepłym powietrzem. Usłyszałam śpiew ptaków i szum, które wydawały samochody. Jeśli on ma mnie gdzieś, ja też będę miała go gdzieś. Czemu mam cierpieć przez niego? Kłamał i to z premedytacją. Chcę być silna, ale to trudne. Bez jego uśmiechu, dotyku, śmiechu, oczu i po prostu jego czuję się pusta. Muszę się wziąć się w garść. Pogoda jest piękna i są wakacje. Czego chcieć więcej? Zamknęłam drzwi od tarasu i sięgnęłam do mojej torby. Włączyłam telefon. 47 nieodebranych połączeń. 3 od Liama, 2 od Louisa i Nialla, 5 od Zayna i 35 od Robyn. Czyli wszyscy oprócz niego. Wybrałam numer do Robyn.
-Halo? -odezwałam się.
-BOŻE SKY! Nie wiesz jak się o ciebie martwimy! Gdzie ty jesteś?! -krzyczała emocjonalnie Rob.
-Spokojnie, nic mi nie jest. Ymm...Nie jestem w Londynie i... tak już pozostanie.
-CO? -krzyknęła do słuchawki.
-Wszystko jest ok i... nie szukajcie mnie.
-Ale...-nie dałam dokończyć przyjaciółce bo kliknęłam czerwoną słuchawkę. Po chwili znowu zaczęła do mnie dzwonić, ale nie odbierałam.
Wzięłam telefon do ręki i napisałam sms:
Do: Rob
Parkers Barton 2/9 Bristol, jak chcesz to przyjedź, ale sama.
Po chwili odpisała mi, że będzie jutro z samego rana i nikomu nie powie. Przynajmniej na niej mogę polegać.

*perspektywa Harrego*

Obudziła mnie rozmowa Robyn i Nialla.
-To była Sky. -powiedziała Rob smutnym głosem.
Czyli nic jej nie jest! Odetchnąłem z ulgą. Ale skąd ten smutny ton?
-Gdzie jest i co się z nią dzieje? -spytał zdenerwowany Niall.
-Nie jest w Londynie. Ale wysłała mi adres, gdzie mieszka, ale mogę jechać tylko ja.
-To raczej zrozumiałe. Jak chcesz to cię jutro zawiozę. -zaproponował blondyn.
-Byłabym wdzięczna. Tylko nikt nie może się o tym dowiedzieć, zwłaszcza...
-Ja? -powiedziałam opierając się o framugę drzwi.
Widząc mnie zrzędły im miny.
-Harry, ja...-zaczęła Rob.
-Rozumiem. Nie chcę mnie znać, to raczej zrozumiałe.
-Nie, to nie to...-próbowała mnie pocieszyć.
-A jak?
-Po prostu postaw się na jej miejscu... Pogadam z nią jak chcesz...
-Nie, wolałbym sam z nią porozmawiać jeśli kiedykolwiek się jeszcze do mnie odezwie...
-Nie martw się będzie dobrze. -podeszła w moją stronę i przytuliła się do mnie.
-Bez niej, nic nie będzie dobrze. -szepnąłem sam do siebie.

*perspektywa Skyler*

>w tle<

Wyłączyłam telefon i wzięłam moją torbę. Zamknęłam drzwi od łazienki. Napuściłam wodę do wanny. Zdjęłam z siebie ubrania, zostając w samej bieliźnie. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Może nie byłam dla niego wystarczająco dobra? Nie byłam jakoś szczególnie gruba, ale nie byłam też chuda. Na pewno dużo mi brakowało do modelki. A teraz to na pewno nie będę wyglądała jak z wybiegu. Przyjrzałam się mojej twarzy. Zupełnie zwyczajna, niewyróżniająca się z tłumu. Taka byłam. Ani brzydka, ani ładna. Tak po środku. Nic wyjątkowego. Nie dziwię się, że wolał kogoś innego. Przecież on ma na wyciągnięcie ręki praktycznie każdą dziewczynę na świecie. Dlaczego miałby wybrać akurat mnie? Zdjęłam bieliznę i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Mam w głowie mnóstwo pytań, na które wciąż próbuje znaleźć odpowiedź. Czy on kiedykolwiek mnie kochał? Czy każde słowo, które powiedział było kłamstwem? Czy ma jakieś wyrzuty sumienia? Czy w ogóle przejął się tym, że złamał moje serce? I ostatnie: Dlaczego ja?
Tak miło było czuć się kochanym, nawet jeśli nie było to prawdziwe uczucie, moje było jak najbardziej na poważnie. Pewnie całuję się teraz z Dakotą i nawet się mną nie przejął. Powinnam dać sobie spokój. I z nim i z sobą. Spojrzałam w kąt, gdzie zauważyłam mały ostry element. Przypominało coś w rodzaju żyletki. O jak miło. Sięgnęłam po nią. Wzięłam głęboki oddech i przejechałam ostrego narzędzia po nadgarstku. Bół wcale nie był tak straszny jak myślałam. Zanurzyłam się lekko pod wodę. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę jaką głupotę robię. Przecież ja jestem w ciąży! O moim życiu mogę decydować, ale nie powinnam decydować o życiu innych. Wyszłam z wody. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam opatrzyć ranę. Zawinęłam bandaż wokół nadgarstka. Spojrzałam w lustro.
-Boże Skyler, co ty chciałaś zrobić. -powiedziałam sama do siebie.
Chciałam się zabić przez jakiegoś chłopaka? Przecież ja mam dopiero 18 lat. Życie przede mną. Biorę się w garść. Uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnęłam z torby białą sukienkę. Wzięłam torebkę, ubrałam buty i wyszłam z mieszkania. Szłam ulicą, sama nie wiedziałam gdzie. Ostatni raz byłam tu z mamą i tatą na 12 urodziny. Pamiętałam tylko dość wysoką górkę z ławką na szczycie. Było z niej widać całe miasto. Jednak za diabła nie wiedziałam jak tam dojść.
Po kilku godzinach krążenia doszłam na wymarzoną górkę. Było już trochę po 17.00. Ławka była pusta, a wokół prawie nikogo nie było. Zdjęłam buty, który już obtarły mi stopy i stanęłam na ławce.
Czułam się wolna. Samotna, ale wolna. Zamknęłam oczy. Słyszałam typowy dla miasta szum i śpiew ptaków. Poczułam wiatr we włosach. Nagle usłyszałam za sobą:
-Hej. -otworzyłam oczy i odwróciłam się.


~~
Hej : 3
Nie wiem czy się cieszycie, ale nie kończę jeszcze tego opowiadania.  Mam pomysł jeszcze na kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że ktoś będzie czytał moje wypociny. Co sądzicie o rozdziale? Czy Harry spotka jeszcze Sky? Kto przywitał dziewczynę? Czy zagości ktoś nowy w jej sercu? Zapraszam do czytania dalszych losów bohaterów. ;)
Dziękuję bardzo za miłe słowa pod dwudziestką. :) Uwielbiam was xx

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Twenty. ''Niemożliwe, a jednak''

*perspektywa Sky*

~3 tygodnie później~

-To nie możliwe, nie możliwe. -mówiłam do siebie w myślach. To NIE może być prawda. Jak ja niby mu to powiem? ''Hej Harry, jestem z tobą w ciąży''. Tak, jestem w ciąży. Gdy okres spóźniał mi się już 2 tygodnie Robyn powiedziała, żebym poszła po test ciążowy. Gdy wyszedł pozytywny, od razu udałam się do ginekologa. I co? 3 tydzień ciąży. Nie wiem, jak ja sobie z tym poradzę. A przede wszystkim co ja powiem Harremu? Na pewno wczesne rodzicielstwo jest ostatnią rzeczą, którą teraz chce. Mimo, że nas związek jest bardzo dobrze ukrywany przez Modest! dziennikarze i tak węszą. Ostatnio widziałam swoje zdjęcie na jakimś portalu plotkarskim z dopiskiem ''Nowy podbój Harrego z One Direction?''. Boję się nawet myśleć, co będzie jak dowiedzą się o ciąży. Czy w ogóle mu mówić? Najbezpieczniej dla jego kariery będzie jak po prostu wyjadę. Ale z drugiej strony nie umiem bez nie go żyć. Ale to za bardzo samolubne. Żeby narażać cały zespół, bo tak chcę. Najlepiej będzie, jak po prostu zniknę z jego życia.
Wstałam z mojego łóżka i podeszłam do lustra. Podniosłam swoją koszulkę i przejechałam dłonią po brzuchu. Jeśli mu powiem, to co? Przytuli mnie i powie, że to wspaniale? To raczej wątpliwe. Sięgnęłam po kopertę leżącą na moim biurku. Było to stypendium na uniwersytet w Bristolu. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do kampusu.
-Halo? -usłyszałam kobiecy głos.
-Czy to University of Bristol?
-Tak. W czym mogę pomóc?
-Nazywam się Skyler Forrester. Dostałam od państwa możliwość studiowania na waszej uczelni.
-Aaa! Tak, pamiętam! Miała pani jedne z najlepszych wyników!
-Wiem, że to raczej nie będzie możliwe, ale dzwonię z zapytaniem, czy byłaby możliwość przeniesienia stypendium na następny rok?
-A można spytać z jakich powodów?
-Emm...Mam trudną sytuacje rodzinną...Niedawno zmarła mi babcia, a rodzice nie żyją od kilku lat i...
-OH! Co za straszna historia! Nie martw się niczym! Poprawię w papierach to, co trzeba i gotowe. -powiedziała ciepło wyraźnie zasmucona moją opowieścią kobieta.
-Naprawdę? -spytałam z niedowierzaniem.
-Oczywiście! Takie wyniki nie zdarzają się często! Tylko za nim przyjmiemy cię na uniwersytet będziesz musiała napisać egzamin, ale to tylko formalność.
-Naprawdę bardzo dziękuję.
-Nie ma za co.
Rozłączyłam się. Za rok będę już mamą. Nie wiem, jak połączę to z nauką, ale przynajmniej mam awaryjną opcje, jakby... W tym momencie zadzwonił mój telefon:

Od: Harry
Tęsknię xx

Właśnie za to go kocham. Niby jedno słowo, a tak wiele dla mnie znaczy.
''Powiem mu!'' -pomyślałam uradowana w myślach. Wzięłam torebkę i kurtkę, bo pogoda jak to londyńska nie jest wspaniała, i wyszłam z domu. Wsiadłam w autobus i w mgnieniu oka znalazłam się pod domem chłopców. Drzwi otworzył mi Zayn.
-Hej! -przywitałam się.
-Hej! Co ty tu robisz? -odpowiedział lekko zmieszany Mulat.
-Przyszłam do Harrego, muszę z nim porozmawiać.
-Ale jego nie ma...-powiedział, a ja usłyszałam śmiech Harrego.
Spojrzałam na niego z zapytaniem, a potem przesunęłam chłopaka i weszłam do środka. Był tam Niall i Liam grający w jakąś grę na konsoli. Skierowałam się po schodach ku górze do pokoju Harrego. Gdy już chciałam nacisnąć klamkę od drzwi jego sypialni, usłyszałam:
-Hej Sky! CO tam u ciebie? -zobaczyłam Louisa z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
-Co się dzisiaj z wami wszystkimi dzieję?-spytałam naciskając klamkę.
Zobaczyłam przed sobą Harrego i... Dakotę? Oni się całowali?!  I to jak! Prawie siebie połknęli. Moja torba spadła na ziemię, na co oni oderwali się od siebie. Spojrzeli na mnie zdezorientowani, a raczej Harry, bo Dakota znowu miała ten swój okropny uśmieszek. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Wzięłam torbę i wybiegłam z pokoju. Miałam nadzieję, że usłyszę za sobą głos Harrego, ale jedyne co usłyszałam to Louis:
-Sky poczekaj!
Nie zwracając uwagi na nic po prostu wybiegłam z domu. Na dworze padał deszcz. Szłam ulicą prosto do domu. Przez ulewę nie było już nawet widać moich łez. Jak on mógł to zrobić? Ile razy zapewniał mnie, że NIC nie czuje do Dakoty i to mnie kocha. Ale ja byłam głupia. Myślałam, że to ja jestem tą jedyną. Boże, ale byłam naiwna. Te wszystkie słodkie słówka, które sprawiały, że czułam się wyjątkowa były nieprawdą. Ale przecież Dakota ma ponoć chłopaka.... Może to też było kłamstwo.
Doszłam do domu cała mokra. Wzięłam gorący prysznic. Wysuszyłam włosy i ubrałam się. Wzięłam ogromną torbę spakowałam prawie wszystko. Wzięłam torbę na ramię i weszła, gdzieś gdzie dawno nie wchodziłam. Mianowicie do garażu. Stał tam mały Mini Morris. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie zapięłam pasy i pojechałam prosto do Bristolu.

~~
DŁUGAAAAŚNA przerwa, wiem :c Przepraszam, ale nie wiedziałam, że jeszcze ktoś to czyta xd Więc wielkie pozdrowienia dla wszystkich czytelników ♥  Zbliżam się już do końca opowiadania.
Mam nadzieję, że rozdział nie wyszedł tak beznadziejny jak sądzę. Już następny rozdział to długaaśny koniec opowiadania!
Pozdrawiam i ściskam gorąco xx

wtorek, 5 lutego 2013

Nineteen. ''Dziękuję, że jesteś''

*oczami Sky*

~następnego dnia~


Obudziłam się rano tuż obok Harrego. Chłopak spał. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam koronkową, czarną sukienkę. Dziś pogrzeb. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jej nie ma. Wsunęłam nogi w czarne balerinki. Nie pomalowałam się, bo wiedziałam, że nie obejdzie się bez łez. Wyszłam po cichu z łazienki. Harry leżał na łóżku, ale gdy mnie zobaczył podszedł do mnie i przytulił. Uśmiechnęłam się lekko. Cieszyłam się, że jest ze mną. 

-Harry...-zaczęłam.
-Tak? -odpowiedział spokojnie swoim chrapliwym głosem.
-Czy mógłbyś pójść ze mną na pogrzeb?
-Jeśli chcesz, to oczywiście. -powiedział i również lekko się uśmiechnął.
-Dziękuję, że jesteś. -powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka.

*oczami Harrego*


Zajechaliśmy jeszcze do mnie, żebym się ogarnął i pojechaliśmy prosto do kościoła. Widziałem, że Sky nie było łatwo. Wchodząc do  kościoła chwyciłem ją za rękę, w rezultacie jej kąciki ust lekko się uniosły. Ceremonia przebiegła dość szybko. Potem nadszedł czas na wygłaszanie mowy.

-Harry-szepnęła.-Ja nawet nie wiem co ja mam im powiedzieć.
-Powiedz, to co czujesz. -odpowiedziałem.
Dziewczyna wstała i podeszła do mikrofonu:
-Babcia Ann, była najlepszym co mnie w życiu spotkało. Po śmierci rodziców, została mi tylko ona. -na chwilę się zawiesiła. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się aby dodać jej otuchy.
-Kocham ją i zawsze będę. Babcia zawsze mówiła: ''Lepiej kochać i stracić osobę kochaną niż nie kochać w ogóle''. Myślę, że miała 100% rację. -powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. Wróciła na miejsce. Gdy usiadła złapałem ją za dłoń i otarłem dłonią jej łzy.

~po wyjściu z kościoła~


-Jak się masz? -spytałem z troską.

-Nie najgorzej... Harry...Mógłbyś dzisiaj też ze mną zostać? -spytała ledwo słyszalnym tonem.
W odpowiedzi przytuliłem ją, a sam do siebie szepnąłem:
-Dla ciebie zostanę nawet wieczność.

~w domu Sky~


Sky podała mi gorącą herbatę i usiadła koło mnie na jej łóżku. Na dworze było ponuro i szalała okropna burza. Wtuliliśmy się w siebie, gdy w pewnym momencie zabrakło prądu. Zaczęliśmy po omacku szukać telefonu, żeby choć trochę oświecić sobie drogę. Dotarliśmy do latarki, jednak nie działała.

-W takim razie musimy poradzić sobie w staroświecki sposób. -powiedziała i się uśmiechnęła. Wyciągnęła kilka świeczek, rzuciła mi zapałki i zaczęliśmy je zapalać. W pokoju było już jaśniej jednak panował półmrok.
Dziewczyna zapaliła ostatnią świeczkę i odwróciła się do mnie. Złapałem ją za ręce i przyciągnąłem do siebie. Pocałowałem ją w czoło, a potem usta. Na początku był to delikatny pocałunek, jednak zmienił się w namiętny, pełny pożądania. Po chwili znaleźliśmy się już na łóżku. 

*oczami Sky*


Całowaliśmy się tak, że nie mogłam oddychać. Odrywałam się na chwilę od Harrego i łapczywie wdychałam powietrze. Zdjęłam z niego marynarkę i zaczęłam rozpinać koszulę. On nie został mi dłużny i również zabrał się za zamek od koronkowej sukienki. 


~chwilę później~


Zrobiliśmy to. Było po prostu cudownie. Wiedziałam, że Harry to ktoś kogo kocham. Czułam się po prostu niesamowicie. Czułam się szczęśliwa, co w ostatnich dniach było rzadkością. 

Dochodzi 0.00. Harry zasnął obok mnie. Czuję jego spokojne bicie serca. Bucha od niego ciepłem, które jest dla mnie bardzo kojące. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie.

~~

Przepraszam za długą przerwę :c Szkoła T.T Postaram się dodać nowy rozdział w weekend :) Mam w planach jeszcze trzy rozdziały i epilog. Nie mogę uwierzyć, że to już prawie koniec :'( 
Co sądzicie o rozdziale? Wiem, że znowu wyszedł lekko nudnawy. :/ Chciałam też przeprosić za brak sceny +18. Po prostu nie umiem takich pisać :C Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Pozdrawiam xx

czwartek, 24 stycznia 2013

Eighteen. ''Zawsze możesz na mnie liczyć''

*oczami Harrego*

Leżeliśmy na łóżku trzymając się za ręce. Popatrzyłem na Sky i powiedziałem:

-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się lekko i przytuliła się do mnie. Zamknęła oczy i po prostu zasnęła. Popatrzyłem na nią. Była taka słodka. Nie wiem, dlaczego spotykają ją takie straszne rzeczy. Czułem jej spokojne bicie serca. Odgarnąłem kosmyk jej włosów i założyłem za ucho. Pocałowałem ją w czoło i również odpłynąłem. 

*oczami Sky*


To mi było potrzebne. Czyjeś ciepło. Wiedza, że mogę na kogoś liczyć. Harry dawał mi to wszystko. Był teraz ze mną. Wtulona w słodko śpiącego Harolda spojrzałam na zegarek 03.36. Wstałam cicho, żeby nie obudzić Loczka i skierowałam się po schodach na dół. Weszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Zalałam kubek  wrzątkiem i powędrowałam do pokoju babci. Usiadłam na jej fioletowym fotelu i sączyłam powoli gorący napój. Rozmyślałam nad moim życiem. W wieku 13 lat straciłam rodziców. Pięć lat później los odebrał mi babcię. Nie wiem, dlaczego akurat ja. Nie wiem, dlaczego to mnie spotykają same nieszczęścia. Jest jednak szczęście w moim nieszczęściu. Mam wspaniałych przyjaciół, na których mogę liczyć. Robyn, Adam, Liam, Louis, Zayn, Niall i... Harry. Odstawiłam pusty kubek na biurko i podkuliłam nogi. Życie nie jest bajką, już dawno to zrozumiałam. Przy Harrym choć na chwilę o tym zapominałam. Przy nim czułam się jak księżniczka, która dostaje wszystko co chce. A chciałam po prostu jego. Jego zielonych oczu patrzących na mnie z troską, jego uśmiechu. Po prostu, JEGO. 

-Nie śpisz? -usłyszałam i aż podskoczyłam.
-Nie mogę. -odparłam. Chłopak podszedł do mnie i usiadł koło mnie.
-Mogę ci jakoś pomóc? -spytał z troską w głosie.
-Po prostu bądź i mnie nie zostawiaj. -powiedziałam to na głos? Może i dobrze. Chciałam, żeby tak było.
-Nigdy bym cię nie zostawił.-powiedział, złapał mnie za rękę i pocałował mnie w czoło. Spojrzeliśmy sobie w oczy. W tym momencie zrozumiałam czego chcę. Wpiłam się w usta Harrego. Chłopak od razu odwzajemnił pocałunek. Buziak z czułego i delikatnego zmienił się w namiętny.  Przerwaliśmy na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza. Spojrzeliśmy sobie w oczy i uśmiechnęliśmy się.

~godzinę później~


Leżeliśmy na moim łóżku wtuleni w siebie. Dochodziła 5 rano.

Nie chciałam, ale wiedziałam, że muszę poruszyć ten temat.
-Wiesz, wtedy w parku...-zaczęłam.
-Nie musisz mówić, jak nie chcesz.-od razu powiedział.
-Myślę, że zasługujesz na wyjaśnienia. -wzięłam głęboki oddech i zaczęłam- Dakota czuje do ciebie coś więcej.
-Co masz na myśli?
-Ona...Cię kocha. -powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, czekając na jego reakcje. Loczek zaczął się...śmiać?
-Ona mnie nie kocha. Spotyka się potajemnie z Conorem.
-Co? -spytałam z niedowierzaniem.
-Tak mi powiedziała. Poza tym, znam Conora to mój dobry kumpel.
-Czyli...Tak naprawdę nakłamała, żeby mi dopiec...?
-Na to wygląda...
-Ale ja jestem głupia. Wierzyłam w każde jej słowo, sama nie wiem dlaczego. Zdawały się takie...prawdziwe...
-Nie jesteś głupia tylko współczująca.
Nie mogłam uwierzyć. Dakota nigdy nie czuła nic do Harrego? Gdy jej słuchałam byłam przekonana, że mówi prawdę. Jestem taka naiwna. 
-Nie przejmuj się. Dakota jest dobrą aktorką. -nie odpowiedziałam. Spojrzałam tylko na sufit i próbowałam sobie to wszystko poukładać.

~~

Przepraszam za ten rozdział -.- Taki nudny... i jeszcze tak późno dodany. Mam skrytą nadzieję, że chociaż komuś spodobały się moje wypociny. Mam jeszcze prośbę. Jeśli czytasz tego bloga to skomentuj ten rozdział, chciałabym zobaczyć ile was czyta : 3
Pozdrawiam i życzę udanej końcówki ferii *tym co jeszcze je mają* i wspaniałych ferii innym! xx

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Seventeen. ''Już nie wróci''

Jeśli czytasz ten rozdział, to proszę skomentuj ;)


~WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM~


*oczami Harrego*


Dziewczyna popatrzyła na mnie i nieśmiało się uśmiechnęła. Mimo, że wciąż nie wiedziałem co było powodem naszego rozstania cieszyłem się, że mogę przynajmniej być z nią teraz. 


~kilka godzin później, pod domem Sky~

*oczami Sky*

-Na pewno chcesz zostać sama?-usłyszałam za sobą ten nieziemski chrapliwy głos, kiedy wysiadałam z auta.

-Na pewno... i dzięki.
-Nie masz za co, dziękować. Dzwoń jak tylko będziesz mnie potrzebowała. -uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam drzwi samochodu. Skierowałam się w stronę mieszkania i sięgnęłam do torebki po klucze. Otworzyłam drewniane drzwi i weszłam do środka. Opadła i oparłam się o nie. Jeszcze nie docierało do mnie to, że mojej kochanej babci Ann już nie ma. Jeszcze wczoraj jadłyśmy razem śniadanie i uśmiechała się, żartowała. A teraz jej nie ma. Odeszła.

~2 dni później~


Jakoś się trzymałam. Harry dzwonił do mnie,

co poprawiało mi chociaż troszeczkę humor. Byliśmy...tak jakby przyjaciółmi. Nie rozmawialiśmy o naszym rozstaniu. Zachowywaliśmy się tak, jakby to się nigdy nie wydarzyło.
Poszłam do pokoju babci. Nie wchodziłam tam odkąd wróciłam ze szpitala. Na komodzie były poukładane zdjęcia. Moje i Rob za czasów przedszkola. Moje z mamą i tatą, w wieku 7 lat i zaraz po urodzeniu. Było też zdjęcie, gdzie babcia siedziała w szpitalu koło mamy,a malutką mnie trzymała na rękach. Do oczu napłynęły mi łzy. Po prostu jej nie ma... I już nie wróci. Ta myśl dobijała mnie najbardziej. Po śmierci rodziców, sądziłam, że już nie będę musiała przeżywać tego samego. Byłam w błędzie. Pokój wyglądał jakby nadal ktoś w nim mieszkał. Był w lekkim nieładzie. Postanowiłam, że ogarnę tu trochę. Sama nie wiem dlaczego. Po prostu zaczęłam sprzątać. Przenosząc jakieś stare teczki, które od wielu lat leżały w tym samym miejscu coś wypadło na podłogę. Podniosłam niewinnie wyglądający papier i odłożyłam go na miejsce. Jednak coś przykuło moją uwagę. Był tam podpis babci. Sięgnęłam po dokument. Z tego co przeczytałam był to testament...Mojej babci? To ona napisała testament? Rozwinęłam papier i... wszystko było przepisane na mnie. Cały dom, dość kosztowna biżuteria i... 500 tys. funtów?! COO? Nie dość, że wszystko było przepisane na mnie... to jeszcze pół miliona funtów?! To po prostu nie mieści mi się w głowie. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i poczułam jak upadam na podłogę. Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Bardzo ciężko było mi otworzyć oczy. Gdy w końcu udało mi się unieść powieki trochę dwoiło mi się w oczach. Ujrzałam nad sobą Harrego. 
-Co się stało? -wybełkotałam.
-Chyba straciłaś przytomność. -powiedział jak zwykle chrapliwym głosem.
-Aa... Co ty tu robisz?
-Dzwoniłem do ciebie. Nie odbierałaś, więc od razu przyjechałem... Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze, tylko głowa mnie strasznie boli. -chłopak podał mi dłoń i pomógł mi wstać. Skierowaliśmy się do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i wrzuciłam tabletkę aspiryny.
-Napijesz się czegoś?
-Nie, dzięki.
Oparłam się o blat w kuchni i zaczęłam sączyć lek. 
-Więc...Co było powodem twojego nagłego upadku? -spytał Loczek.
-Za dużo wrażeń i... -przez chwilę zastanawiałam się czy powiedzieć Harremu a testamencie.-jest coś jeszcze. -powiedziałam odstawiając pustą już szklankę. Chłopak spojrzał na mnie pytająco, a ja złapałam go za rękę i zaprowadziłam z powrotem do pokoju babci. Sięgnęłam po pogięty dokument, który leżał na ziemi i podałam go brunetowi. Loczek czytał, gdy nagle otworzył szeroko oczy i zaczął nimi szybko mrugać, żeby sprawdzić czy dobrze przeczytał.
-500 tysięcy funtów?
Przytaknęłam, a chłopak wydobył z siebie ciche ''wow''. Harry oddał mi kartkę, a ja odłożyłam ją na biurko. Wróciliśmy do salonu. 
-To ja chyba już będę lecieć...-powiedział Loczek. I kiedy chciał wyjść... Złapałam go za rękę. Nie chciałam żeby szedł. Chciałam, żeby został. Tu. Ze mną. 

*oczami Harrego*



Leżeliśmy na łóżku Sky i wpatrywaliśmy się w ciszy w sufit. Poczułem, że dziewczyna dotyka mojej dłoni i zaciska je w jedność. Spojrzałem na nią, a ona lekko się uśmiechnęła. Wciąż nie wiedziałem co się wtedy stało na imprezie. Szczerze, nie obchodziło mnie to. Ważne było, że jestem teraz ze Skyler i mogę jej pomóc.


~~
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM !
Wiem, że nie dodawałam strasznieeee długo, ale proszę o wybaczenie. Po prostu taki zanik weny, wiecie. Obiecuję, że teraz będą się pojawiać regularnie, oczywiście jeśli będziecie komentować. ;) Jak zauważyliście, znowu zmieniłam wygląd bloga. Zaczęłam się trochę bawić programami xd Jak wam się podoba?
Chciałam bardzo serdecznie podziękować za tyle wyświetleń, bo już ponad 4500! <3 Mam jeszcze prośbę, jeśli czytasz mój blog to proszę o skomentowanie : 3 To naprawdę nie wiele napisać np. ''Fajny rozdział'', a to bardzo motywuję do pracy! :D Bardzo się zdziwiłam (w dobrym sensie), że aż 41 osób zaznaczyło, że czyta mojego bloga, dziękuję! I na koniec, co ogólnie sądzicie o rozdziale? ;D Pozdrawiam xx

środa, 2 stycznia 2013

Sixteen. ''Jestem przy tobie''

~impreza, przed domem chłopców~
*oczami Skyler*

Podeszłam bliżej Dakoty. Tak naprawdę wcale się nie uśmiechała... płakała? Brunetka sięgnęła po papierosa i zapaliła go. Nie wiedziałam, że pali. Oparłyśmy się o murek i wpatrywałyśmy w drogę. Za bardzo nie wiedziałam o co chodzi. 

-Coś się stało? -zapytałam bezradnie.
-Jak to jest być tobą? - za bardzo nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie. -Pewnie fajnie, co? Jesteś miła, ładna i lubiana...I zawsze dostajesz to co chcesz.
Popatrzyłam na nią lekko zdziwiona.
-Co masz na myśli?
-Pamiętasz jak byliśmy w pierwszej klasie? Przedstawialiśmy przedstawienie, Królewnę Śnieżkę. Nawet nie wiesz jak bardzo starałam się o rolę Śnieżki... Ale to i tak ty ją zagrałaś. Pewnie nie pamiętasz ile razy tak było. Ale ja pamiętam doskonale... Tym razem było tak samo. Wiem, że nie powinnam wykorzystywać do tego ojca, ale zakochałam się w Harrym. Od pierwszego wejrzenia. Te zielone piękne oczy, kręcone włosy... Gdy z nim rozmawiałam czułam się sobą. Swobodnie, jakbym znała go od lat.-kąciki ust dziewczyny lekko uniosły się ku górze, po czym znowu skierowały się w dół- Jestem suką, ale to tylko dlatego, że zawsze ci zazdrościłam.
-Wiem co czujesz do Harrego, bo czuję to samo. Więc proszę, mogłabyś...
-Nie. Nigdy w życiu. On jest jedyną osobą, która mnie rozumie. Nie zostawię go.
-Ale... -nie byłam pewna czy powinnam to powiedzieć.
-Tak, wiem. Harry kocha ciebie...Ale proszę pozwól mi choć raz wygrać.
Nawet nie wiem kiedy, ale po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Czyli za każdą złośliwością kryła się po prostu zazdrość? Chciałam ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziałam, że tak nie będzie. Nie chciałam odejść od Harrego. Kochałam go.
-Dakota, ja naprawdę...-brunetka popatrzyła na mnie i sięgnęła do torebki. Wyciągnęła wywołane zdjęcia Harrego. Na jednym z nich całował się ze mną, na drugim szedł z Dakotą za rękę, a na trzecim... Obściskiwał się z jakąś blondynką.
-Czasami za dużo sobie wyobrażamy. -uśmiechnęła się lekko jakby chciała mnie pocieszyć.
- Co to za zdjęcia...? -wymamrotałam.
-Fotografowie taty je zrobili. Chcieli wywołać burzę. Wiesz, żeby był typowym flirciarzem...
-Ale ta dziewczyna...
-Jest tylko wynajęta. Wiedz tylko, że dopóki mój ojciec się nimi ''zajmuje'' takich zdjęć będzie o wiele więcej. Brunetka posmutniała. Wyrzuciła papierosa i przygasiła butem.
-Zapomnijmy o tej rozmowie i udawajmy, że to się nie stało, ok?
Dziewczyna nie czekała na odpowiedź. Wzięła torbę i poszła przed siebie.

~teraźniejszość, miesiąc po imprezie~


Minął miesiąc od ostatniego spotkania z Harrym. To imię wywoływało ciarki na moim ciele. Było mi ciężko. Cholernie ciężko. Harry pisał do mnie prawie codziennie. Odwiedzał mnie, ale zawsze prosiłam babcię, żeby mówiła że mnie nie ma. Wiedziałam, że chłopak wie, że jestem w domu. Raz nawet gdy patrzyłam jak odchodzi spojrzał w okno. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu odwróciłam wzrok oddalając się od okna. Kochałam go i nie chciałam z nim zrywać, ale Dakota miała racje. Przecież to się nigdy nie skończy. To całe udawanie było okropne.

Popatrzyłam na zegarek. 5.32. Nie spałam całą noc. Ostatnio rzadko kiedy się wysypiałam. Jeśli w ogóle... Wstałam i skierowałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą. Sięgnęłam po jeansowe shorty i biały t-shirt. Zeszłam na dół. Babcia już nie spała, ale leżała na ziemi.
-O boże... -klęknęłam przy babci.
-BABCIU! -krzyczałam. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po karetkę. 

~w karetce~


-Nie możesz mnie teraz zostawić, babciu. -płakałam. Sięgnęłam po telefon i napisałam do niego. Chciałam żeby ze mną był.Rob była w Kanadzie u rodziny. Tylko on mi został.


~szpital~


Babcia jest na sali operacyjnej. Z tego co mówili lekarze babcia miała bardzo rozległy wylew. Teraz walczy o życie. Każda minuta jest dla mnie jak godziny. Siedzę sama o 6.00 rano w szpitalu modląc się.


*oczami Harrego*


Nie śpię, nie mam ochoty jeść. Leżałem po prostu i myślałem o niej. Nagle mój telefon zawibrował. Popatrzyłem na godzinę. 5.49. Nadawcą była... Sky? Coś musiało się stać. Wstałem i przetarłem dłonią twarz. Wziąłem głęboki oddech i najgorszych myśli otworzyłem wiadomość:


Harry, proszę przyjedź do Wellington Hospital. Pomóż mi.


Sky jest w szpitalu? Szybko wyrwałem się z łóżka i ubrałem. Zleciałem na dół i wsiadłem w samochód.


~szpital~


Cały zdenerwowany wszedłem do szpitala. Nie musiałam nawet pytać o nazwisko Sky. Od razu ją znalazłem. Nic jej nie było, na szczęście...Więc co się stało? Podszedłem bliżej. Była cała zapłakana. Oczy miała sine. Podniosła głowę i wstała podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.

-Harry... -powiedziała nie przestając płakać.
-Cii...Spokojnie, jestem przy tobie. -dziewczyna przestała na chwilę płakać. Spojrzała mi w oczy i wyszeptała:
-Dziękuję i... przepraszam.
-Nie masz za co. -Powiedziałem i przytuliłem ją.
Po kilku minutach dziewczyna lekko się uspokoiła. 
-Więc... co się stało? -spytałem.
-Babcia miała... wylew i...-w tym momencie wyszedł do nas lekarz. 
-Pani Forrester? -dziewczyna otarła łzy i podeszła do doktora.
-Tak, to ja. CO z moja babcią, żyje?
-Niestety, nie udało...
-Nie, nie, nie. To nie możliwe.
-Przykro mi, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby ją uratować, ale było już za późno.
Dziewczyna zakryła dłońmi twarz i opadła opierając się o ścianę. 
Od razu podszedłem do niej. Po jej policzkach płynęły łzy. 
-Dlaczego ja mam takiego pecha...? Teraz nie mam już nikogo. -powiedziała przez łzy.
Usiadłem koło dziewczyny, złapałem ją za dłoń i powiedziałem:
-Masz mnie.

~~

Hej! :D Co tam? :3 Trochę, a nawet bardzo smutny rozdział. :c
Jak tam w ogóle po sylwestrze?
Pytania:
1) Spodziewałyście się tego co powiedziała Dakota?
2) Co dalej z naszą Dakotą?
3) Jak będzie się trzymać Sky i co z Harrym?
4) Co ogólnie sądzicie o rozdziale? :)

PS nie, nie zawieszam bloga :) rozpoczęłam tylko nowe opowiadanie na które serdecznie zapraszam:

http://feels-like-snow-in-september.blogspot.com/