sobota, 6 kwietnia 2013

Twenty-one. ''Chcę być silna, ale to trudne''

*perspektywa Zayna*

-Niech on się położy. -powiedziałem wskazując na Harrego, który ledwo stał na nogach. Był zupełnie blady, a jego tryskające energią zielone tęczówki były bez wyrazu.
-Jak ty mogłaś to zrobić?! -powiedział wyraźnie zdenerwowany Lou w twarz Dakoty. Na co ona tylko wzruszyła ramionami.
-Sam się napił, to nie moja wina. -dodała jednak po chwili.
-Wiesz co? Wynoś się stąd! -krzyknął Louis. Nigdy nie widziałem go takiego wkurzonego. Jednak mu się nie dziwie. W końcu jakaś suka zaćpała naszego przyjaciela.
Dakota lekko zdezorientowana wyszła z pokoju.
-Może powinniśmy wezwać pogotowie? -powiedział blondyn.
-Niall ma racje-zgodziłem się z kumplem.- Nie wiadomo co ona mu tam wsypała.
-Powinniśmy, ale co powiemy? Taka dziewczyna przyniosła dragi i podała je naszemu kumplowi? Na pewno przyjadą z policją. -powiedział Louis.
-To co czekamy aż tu umrze? -powiedział ironicznie Niall.
-Nikt tu nie umrze. -powiedziałem.
W tym momencie, Harry zerwał się na równe nogi i wyleciał z pokoju prosto do łazienki. Poszedłem za przyjacielem. Wymiotował tym świństwem. Usłyszałem mój telefon. Wyszedłem na korytarz i odebrałem:
-Jej tu już nie ma. Dom jest zamknięty, a samochodu nie ma w garażu. Robyn próbuje się dodzwonić, ale za każdym razem włącza się sekretarka. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. A co z Hazzą? -mówił bardzo zdenerwowany Liam.
-Też nie najlepiej. Właśnie jest w łazience i wymiotuje tym gównem od Dakoty.
-Co ona mu w ogóle wsypała?
-Sam nie wiem...-w tym momencie z łazienki wyszedł zmarnowany Harry. Kaszlnął i wybełkotał:
-Gdzie Sky?
-Muszę kończyć Liam. Pa. -rozłączyłem się
-Powiedziała, że wpadnie, nie chciałem być niemiły, więc powiedziałem ok. Potem zaproponowała, że pójdzie po coś do picia. Potem już nic nie pamiętam. -powiedział Harry, któremu było już trochę lepiej.
-Czyli nie pamiętasz jak Dakota się na ciebie rzuciła i zaczęła cię całować? -powiedziałem
-CO?! -powiedział oburzony zielonooki.- Czy Sky...?
Pokiwałem nieśmiało głową.
-Muszę ją znaleźć. Teraz.- szepnął.
-Teraz nie dasz rady... Musisz odpocząć. -powiedziałem próbując uspokoić przyjaciela, jednak na próżno.
Chłopcy i ja próbowaliśmy go zatrzymać.
-Słuchaj przed chwilą rozmawiałem z Liamem. Nie mam jej w domu i najprawdopodobniej w mieście.
-To tym bardziej muszę ją znaleźć. -brnął dalej Loczek.
-Liam i Robyn jej szukają. Jak coś znajdą od razu dadzą znać, więc uspokój się. Sky jest mądra i na pewno nic sobie nie zrobiła. Nie zamartwiaj się tym. Przecież nic złego nie zrobiłeś. -powiedział Louis, który patrzył prosto w oczy Harrego.
-Z jej perspektywy pewnie to tak nie wygląda. -kłócił się dalej.
-ODPOCZNIJ! Jesteś blady. Obiecuję, że zrobimy wszystko, żeby ją znaleźć, ok? -powiedział śmiertelnie poważnie Lou.
Harry westchnął głęboko i dał za wygraną. Położył się na kanapie i po kilku filmach zasnął.

*perspektywa Sky*

Dojechałam do Bristolu po kilku godzinach jazdy. Miałam czas, żeby wszystko przemyśleć i poukładać w głowie jak to teraz będzie. Za jakieś 8 miesięcy urodzę dziecko. Do tego czasu mam zamiar wprowadzić się do apartamentu, który wynajęłam. Zajechałam autem pod starą, ale bardzo zadbaną kamienicę w centrum miasta. Wysiadłam, sięgnęłam po moją torbę i weszłam do budynku. Spojrzałam na karteczkę, na której zapisałam adres. Numer 9. Podeszłam pod drzwi właśnie z tym numerem. Przekręciłam klucz. Weszłam do środka, postawiłam torbę na ziemi i z zachwytu wydusiłam z siebie tylko ciche ''wow''. Apartament był nowoczesny. W salonie stała duża biała kanapa z włochatymi miętowymi poduszkami. Obok stał fotel w kolorze poduszek. Jasne drewniane panele wspaniale współgrały z tapetą na ścianie. W kącie salonu stało biurko, a obok niego znajdowały się szklane drzwi. Nacisnęłam na klamkę.
Buchnęło na mnie ciepłym powietrzem. Usłyszałam śpiew ptaków i szum, które wydawały samochody. Jeśli on ma mnie gdzieś, ja też będę miała go gdzieś. Czemu mam cierpieć przez niego? Kłamał i to z premedytacją. Chcę być silna, ale to trudne. Bez jego uśmiechu, dotyku, śmiechu, oczu i po prostu jego czuję się pusta. Muszę się wziąć się w garść. Pogoda jest piękna i są wakacje. Czego chcieć więcej? Zamknęłam drzwi od tarasu i sięgnęłam do mojej torby. Włączyłam telefon. 47 nieodebranych połączeń. 3 od Liama, 2 od Louisa i Nialla, 5 od Zayna i 35 od Robyn. Czyli wszyscy oprócz niego. Wybrałam numer do Robyn.
-Halo? -odezwałam się.
-BOŻE SKY! Nie wiesz jak się o ciebie martwimy! Gdzie ty jesteś?! -krzyczała emocjonalnie Rob.
-Spokojnie, nic mi nie jest. Ymm...Nie jestem w Londynie i... tak już pozostanie.
-CO? -krzyknęła do słuchawki.
-Wszystko jest ok i... nie szukajcie mnie.
-Ale...-nie dałam dokończyć przyjaciółce bo kliknęłam czerwoną słuchawkę. Po chwili znowu zaczęła do mnie dzwonić, ale nie odbierałam.
Wzięłam telefon do ręki i napisałam sms:
Do: Rob
Parkers Barton 2/9 Bristol, jak chcesz to przyjedź, ale sama.
Po chwili odpisała mi, że będzie jutro z samego rana i nikomu nie powie. Przynajmniej na niej mogę polegać.

*perspektywa Harrego*

Obudziła mnie rozmowa Robyn i Nialla.
-To była Sky. -powiedziała Rob smutnym głosem.
Czyli nic jej nie jest! Odetchnąłem z ulgą. Ale skąd ten smutny ton?
-Gdzie jest i co się z nią dzieje? -spytał zdenerwowany Niall.
-Nie jest w Londynie. Ale wysłała mi adres, gdzie mieszka, ale mogę jechać tylko ja.
-To raczej zrozumiałe. Jak chcesz to cię jutro zawiozę. -zaproponował blondyn.
-Byłabym wdzięczna. Tylko nikt nie może się o tym dowiedzieć, zwłaszcza...
-Ja? -powiedziałam opierając się o framugę drzwi.
Widząc mnie zrzędły im miny.
-Harry, ja...-zaczęła Rob.
-Rozumiem. Nie chcę mnie znać, to raczej zrozumiałe.
-Nie, to nie to...-próbowała mnie pocieszyć.
-A jak?
-Po prostu postaw się na jej miejscu... Pogadam z nią jak chcesz...
-Nie, wolałbym sam z nią porozmawiać jeśli kiedykolwiek się jeszcze do mnie odezwie...
-Nie martw się będzie dobrze. -podeszła w moją stronę i przytuliła się do mnie.
-Bez niej, nic nie będzie dobrze. -szepnąłem sam do siebie.

*perspektywa Skyler*

>w tle<

Wyłączyłam telefon i wzięłam moją torbę. Zamknęłam drzwi od łazienki. Napuściłam wodę do wanny. Zdjęłam z siebie ubrania, zostając w samej bieliźnie. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Może nie byłam dla niego wystarczająco dobra? Nie byłam jakoś szczególnie gruba, ale nie byłam też chuda. Na pewno dużo mi brakowało do modelki. A teraz to na pewno nie będę wyglądała jak z wybiegu. Przyjrzałam się mojej twarzy. Zupełnie zwyczajna, niewyróżniająca się z tłumu. Taka byłam. Ani brzydka, ani ładna. Tak po środku. Nic wyjątkowego. Nie dziwię się, że wolał kogoś innego. Przecież on ma na wyciągnięcie ręki praktycznie każdą dziewczynę na świecie. Dlaczego miałby wybrać akurat mnie? Zdjęłam bieliznę i zanurzyłam się w gorącej wodzie. Mam w głowie mnóstwo pytań, na które wciąż próbuje znaleźć odpowiedź. Czy on kiedykolwiek mnie kochał? Czy każde słowo, które powiedział było kłamstwem? Czy ma jakieś wyrzuty sumienia? Czy w ogóle przejął się tym, że złamał moje serce? I ostatnie: Dlaczego ja?
Tak miło było czuć się kochanym, nawet jeśli nie było to prawdziwe uczucie, moje było jak najbardziej na poważnie. Pewnie całuję się teraz z Dakotą i nawet się mną nie przejął. Powinnam dać sobie spokój. I z nim i z sobą. Spojrzałam w kąt, gdzie zauważyłam mały ostry element. Przypominało coś w rodzaju żyletki. O jak miło. Sięgnęłam po nią. Wzięłam głęboki oddech i przejechałam ostrego narzędzia po nadgarstku. Bół wcale nie był tak straszny jak myślałam. Zanurzyłam się lekko pod wodę. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę jaką głupotę robię. Przecież ja jestem w ciąży! O moim życiu mogę decydować, ale nie powinnam decydować o życiu innych. Wyszłam z wody. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam opatrzyć ranę. Zawinęłam bandaż wokół nadgarstka. Spojrzałam w lustro.
-Boże Skyler, co ty chciałaś zrobić. -powiedziałam sama do siebie.
Chciałam się zabić przez jakiegoś chłopaka? Przecież ja mam dopiero 18 lat. Życie przede mną. Biorę się w garść. Uśmiechnęłam się lekko. Wyciągnęłam z torby białą sukienkę. Wzięłam torebkę, ubrałam buty i wyszłam z mieszkania. Szłam ulicą, sama nie wiedziałam gdzie. Ostatni raz byłam tu z mamą i tatą na 12 urodziny. Pamiętałam tylko dość wysoką górkę z ławką na szczycie. Było z niej widać całe miasto. Jednak za diabła nie wiedziałam jak tam dojść.
Po kilku godzinach krążenia doszłam na wymarzoną górkę. Było już trochę po 17.00. Ławka była pusta, a wokół prawie nikogo nie było. Zdjęłam buty, który już obtarły mi stopy i stanęłam na ławce.
Czułam się wolna. Samotna, ale wolna. Zamknęłam oczy. Słyszałam typowy dla miasta szum i śpiew ptaków. Poczułam wiatr we włosach. Nagle usłyszałam za sobą:
-Hej. -otworzyłam oczy i odwróciłam się.


~~
Hej : 3
Nie wiem czy się cieszycie, ale nie kończę jeszcze tego opowiadania.  Mam pomysł jeszcze na kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że ktoś będzie czytał moje wypociny. Co sądzicie o rozdziale? Czy Harry spotka jeszcze Sky? Kto przywitał dziewczynę? Czy zagości ktoś nowy w jej sercu? Zapraszam do czytania dalszych losów bohaterów. ;)
Dziękuję bardzo za miłe słowa pod dwudziestką. :) Uwielbiam was xx

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Twenty. ''Niemożliwe, a jednak''

*perspektywa Sky*

~3 tygodnie później~

-To nie możliwe, nie możliwe. -mówiłam do siebie w myślach. To NIE może być prawda. Jak ja niby mu to powiem? ''Hej Harry, jestem z tobą w ciąży''. Tak, jestem w ciąży. Gdy okres spóźniał mi się już 2 tygodnie Robyn powiedziała, żebym poszła po test ciążowy. Gdy wyszedł pozytywny, od razu udałam się do ginekologa. I co? 3 tydzień ciąży. Nie wiem, jak ja sobie z tym poradzę. A przede wszystkim co ja powiem Harremu? Na pewno wczesne rodzicielstwo jest ostatnią rzeczą, którą teraz chce. Mimo, że nas związek jest bardzo dobrze ukrywany przez Modest! dziennikarze i tak węszą. Ostatnio widziałam swoje zdjęcie na jakimś portalu plotkarskim z dopiskiem ''Nowy podbój Harrego z One Direction?''. Boję się nawet myśleć, co będzie jak dowiedzą się o ciąży. Czy w ogóle mu mówić? Najbezpieczniej dla jego kariery będzie jak po prostu wyjadę. Ale z drugiej strony nie umiem bez nie go żyć. Ale to za bardzo samolubne. Żeby narażać cały zespół, bo tak chcę. Najlepiej będzie, jak po prostu zniknę z jego życia.
Wstałam z mojego łóżka i podeszłam do lustra. Podniosłam swoją koszulkę i przejechałam dłonią po brzuchu. Jeśli mu powiem, to co? Przytuli mnie i powie, że to wspaniale? To raczej wątpliwe. Sięgnęłam po kopertę leżącą na moim biurku. Było to stypendium na uniwersytet w Bristolu. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do kampusu.
-Halo? -usłyszałam kobiecy głos.
-Czy to University of Bristol?
-Tak. W czym mogę pomóc?
-Nazywam się Skyler Forrester. Dostałam od państwa możliwość studiowania na waszej uczelni.
-Aaa! Tak, pamiętam! Miała pani jedne z najlepszych wyników!
-Wiem, że to raczej nie będzie możliwe, ale dzwonię z zapytaniem, czy byłaby możliwość przeniesienia stypendium na następny rok?
-A można spytać z jakich powodów?
-Emm...Mam trudną sytuacje rodzinną...Niedawno zmarła mi babcia, a rodzice nie żyją od kilku lat i...
-OH! Co za straszna historia! Nie martw się niczym! Poprawię w papierach to, co trzeba i gotowe. -powiedziała ciepło wyraźnie zasmucona moją opowieścią kobieta.
-Naprawdę? -spytałam z niedowierzaniem.
-Oczywiście! Takie wyniki nie zdarzają się często! Tylko za nim przyjmiemy cię na uniwersytet będziesz musiała napisać egzamin, ale to tylko formalność.
-Naprawdę bardzo dziękuję.
-Nie ma za co.
Rozłączyłam się. Za rok będę już mamą. Nie wiem, jak połączę to z nauką, ale przynajmniej mam awaryjną opcje, jakby... W tym momencie zadzwonił mój telefon:

Od: Harry
Tęsknię xx

Właśnie za to go kocham. Niby jedno słowo, a tak wiele dla mnie znaczy.
''Powiem mu!'' -pomyślałam uradowana w myślach. Wzięłam torebkę i kurtkę, bo pogoda jak to londyńska nie jest wspaniała, i wyszłam z domu. Wsiadłam w autobus i w mgnieniu oka znalazłam się pod domem chłopców. Drzwi otworzył mi Zayn.
-Hej! -przywitałam się.
-Hej! Co ty tu robisz? -odpowiedział lekko zmieszany Mulat.
-Przyszłam do Harrego, muszę z nim porozmawiać.
-Ale jego nie ma...-powiedział, a ja usłyszałam śmiech Harrego.
Spojrzałam na niego z zapytaniem, a potem przesunęłam chłopaka i weszłam do środka. Był tam Niall i Liam grający w jakąś grę na konsoli. Skierowałam się po schodach ku górze do pokoju Harrego. Gdy już chciałam nacisnąć klamkę od drzwi jego sypialni, usłyszałam:
-Hej Sky! CO tam u ciebie? -zobaczyłam Louisa z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
-Co się dzisiaj z wami wszystkimi dzieję?-spytałam naciskając klamkę.
Zobaczyłam przed sobą Harrego i... Dakotę? Oni się całowali?!  I to jak! Prawie siebie połknęli. Moja torba spadła na ziemię, na co oni oderwali się od siebie. Spojrzeli na mnie zdezorientowani, a raczej Harry, bo Dakota znowu miała ten swój okropny uśmieszek. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Wzięłam torbę i wybiegłam z pokoju. Miałam nadzieję, że usłyszę za sobą głos Harrego, ale jedyne co usłyszałam to Louis:
-Sky poczekaj!
Nie zwracając uwagi na nic po prostu wybiegłam z domu. Na dworze padał deszcz. Szłam ulicą prosto do domu. Przez ulewę nie było już nawet widać moich łez. Jak on mógł to zrobić? Ile razy zapewniał mnie, że NIC nie czuje do Dakoty i to mnie kocha. Ale ja byłam głupia. Myślałam, że to ja jestem tą jedyną. Boże, ale byłam naiwna. Te wszystkie słodkie słówka, które sprawiały, że czułam się wyjątkowa były nieprawdą. Ale przecież Dakota ma ponoć chłopaka.... Może to też było kłamstwo.
Doszłam do domu cała mokra. Wzięłam gorący prysznic. Wysuszyłam włosy i ubrałam się. Wzięłam ogromną torbę spakowałam prawie wszystko. Wzięłam torbę na ramię i weszła, gdzieś gdzie dawno nie wchodziłam. Mianowicie do garażu. Stał tam mały Mini Morris. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie zapięłam pasy i pojechałam prosto do Bristolu.

~~
DŁUGAAAAŚNA przerwa, wiem :c Przepraszam, ale nie wiedziałam, że jeszcze ktoś to czyta xd Więc wielkie pozdrowienia dla wszystkich czytelników ♥  Zbliżam się już do końca opowiadania.
Mam nadzieję, że rozdział nie wyszedł tak beznadziejny jak sądzę. Już następny rozdział to długaaśny koniec opowiadania!
Pozdrawiam i ściskam gorąco xx