*oczami Harrego*
Leżeliśmy na łóżku trzymając się za ręce. Popatrzyłem na Sky i powiedziałem:
-Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się lekko i przytuliła się do mnie. Zamknęła oczy i po prostu zasnęła. Popatrzyłem na nią. Była taka słodka. Nie wiem, dlaczego spotykają ją takie straszne rzeczy. Czułem jej spokojne bicie serca. Odgarnąłem kosmyk jej włosów i założyłem za ucho. Pocałowałem ją w czoło i również odpłynąłem.
*oczami Sky*
To mi było potrzebne. Czyjeś ciepło. Wiedza, że mogę na kogoś liczyć. Harry dawał mi to wszystko. Był teraz ze mną. Wtulona w słodko śpiącego Harolda spojrzałam na zegarek 03.36. Wstałam cicho, żeby nie obudzić Loczka i skierowałam się po schodach na dół. Weszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. Zalałam kubek wrzątkiem i powędrowałam do pokoju babci. Usiadłam na jej fioletowym fotelu i sączyłam powoli gorący napój. Rozmyślałam nad moim życiem. W wieku 13 lat straciłam rodziców. Pięć lat później los odebrał mi babcię. Nie wiem, dlaczego akurat ja. Nie wiem, dlaczego to mnie spotykają same nieszczęścia. Jest jednak szczęście w moim nieszczęściu. Mam wspaniałych przyjaciół, na których mogę liczyć. Robyn, Adam, Liam, Louis, Zayn, Niall i... Harry. Odstawiłam pusty kubek na biurko i podkuliłam nogi. Życie nie jest bajką, już dawno to zrozumiałam. Przy Harrym choć na chwilę o tym zapominałam. Przy nim czułam się jak księżniczka, która dostaje wszystko co chce. A chciałam po prostu jego. Jego zielonych oczu patrzących na mnie z troską, jego uśmiechu. Po prostu, JEGO.
-Nie śpisz? -usłyszałam i aż podskoczyłam.
-Nie mogę. -odparłam. Chłopak podszedł do mnie i usiadł koło mnie.
-Mogę ci jakoś pomóc? -spytał z troską w głosie.
-Po prostu bądź i mnie nie zostawiaj. -powiedziałam to na głos? Może i dobrze. Chciałam, żeby tak było.
-Nigdy bym cię nie zostawił.-powiedział, złapał mnie za rękę i pocałował mnie w czoło. Spojrzeliśmy sobie w oczy. W tym momencie zrozumiałam czego chcę. Wpiłam się w usta Harrego. Chłopak od razu odwzajemnił pocałunek. Buziak z czułego i delikatnego zmienił się w namiętny. Przerwaliśmy na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza. Spojrzeliśmy sobie w oczy i uśmiechnęliśmy się.
~godzinę później~
Leżeliśmy na moim łóżku wtuleni w siebie. Dochodziła 5 rano.
Nie chciałam, ale wiedziałam, że muszę poruszyć ten temat.
-Wiesz, wtedy w parku...-zaczęłam.
-Nie musisz mówić, jak nie chcesz.-od razu powiedział.
-Myślę, że zasługujesz na wyjaśnienia. -wzięłam głęboki oddech i zaczęłam- Dakota czuje do ciebie coś więcej.
-Co masz na myśli?
-Ona...Cię kocha. -powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, czekając na jego reakcje. Loczek zaczął się...śmiać?
-Ona mnie nie kocha. Spotyka się potajemnie z Conorem.
-Co? -spytałam z niedowierzaniem.
-Tak mi powiedziała. Poza tym, znam Conora to mój dobry kumpel.
-Czyli...Tak naprawdę nakłamała, żeby mi dopiec...?
-Na to wygląda...
-Ale ja jestem głupia. Wierzyłam w każde jej słowo, sama nie wiem dlaczego. Zdawały się takie...prawdziwe...
-Nie jesteś głupia tylko współczująca.
Nie mogłam uwierzyć. Dakota nigdy nie czuła nic do Harrego? Gdy jej słuchałam byłam przekonana, że mówi prawdę. Jestem taka naiwna.
-Nie przejmuj się. Dakota jest dobrą aktorką. -nie odpowiedziałam. Spojrzałam tylko na sufit i próbowałam sobie to wszystko poukładać.
~~
Przepraszam za ten rozdział -.- Taki nudny... i jeszcze tak późno dodany. Mam skrytą nadzieję, że chociaż komuś spodobały się moje wypociny. Mam jeszcze prośbę. Jeśli czytasz tego bloga to skomentuj ten rozdział, chciałabym zobaczyć ile was czyta : 3
Pozdrawiam i życzę udanej końcówki ferii *tym co jeszcze je mają* i wspaniałych ferii innym! xx
czwartek, 24 stycznia 2013
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Seventeen. ''Już nie wróci''
Jeśli czytasz ten rozdział, to proszę skomentuj ;)
~WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM~
~WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM~
*oczami Harrego*
Dziewczyna popatrzyła na mnie i nieśmiało się uśmiechnęła. Mimo, że wciąż nie wiedziałem co było powodem naszego rozstania cieszyłem się, że mogę przynajmniej być z nią teraz.
~kilka godzin później, pod domem Sky~
*oczami Sky*
-Na pewno chcesz zostać sama?-usłyszałam za sobą ten nieziemski chrapliwy głos, kiedy wysiadałam z auta.
-Na pewno... i dzięki.
-Nie masz za co, dziękować. Dzwoń jak tylko będziesz mnie potrzebowała. -uśmiechnął się lekko. Odwzajemniłam uśmiech i zamknęłam drzwi samochodu. Skierowałam się w stronę mieszkania i sięgnęłam do torebki po klucze. Otworzyłam drewniane drzwi i weszłam do środka. Opadła i oparłam się o nie. Jeszcze nie docierało do mnie to, że mojej kochanej babci Ann już nie ma. Jeszcze wczoraj jadłyśmy razem śniadanie i uśmiechała się, żartowała. A teraz jej nie ma. Odeszła.
~2 dni później~
Jakoś się trzymałam. Harry dzwonił do mnie,
co poprawiało mi chociaż troszeczkę humor. Byliśmy...tak jakby przyjaciółmi. Nie rozmawialiśmy o naszym rozstaniu. Zachowywaliśmy się tak, jakby to się nigdy nie wydarzyło.
Poszłam do pokoju babci. Nie wchodziłam tam odkąd wróciłam ze szpitala. Na komodzie były poukładane zdjęcia. Moje i Rob za czasów przedszkola. Moje z mamą i tatą, w wieku 7 lat i zaraz po urodzeniu. Było też zdjęcie, gdzie babcia siedziała w szpitalu koło mamy,a malutką mnie trzymała na rękach. Do oczu napłynęły mi łzy. Po prostu jej nie ma... I już nie wróci. Ta myśl dobijała mnie najbardziej. Po śmierci rodziców, sądziłam, że już nie będę musiała przeżywać tego samego. Byłam w błędzie. Pokój wyglądał jakby nadal ktoś w nim mieszkał. Był w lekkim nieładzie. Postanowiłam, że ogarnę tu trochę. Sama nie wiem dlaczego. Po prostu zaczęłam sprzątać. Przenosząc jakieś stare teczki, które od wielu lat leżały w tym samym miejscu coś wypadło na podłogę. Podniosłam niewinnie wyglądający papier i odłożyłam go na miejsce. Jednak coś przykuło moją uwagę. Był tam podpis babci. Sięgnęłam po dokument. Z tego co przeczytałam był to testament...Mojej babci? To ona napisała testament? Rozwinęłam papier i... wszystko było przepisane na mnie. Cały dom, dość kosztowna biżuteria i... 500 tys. funtów?! COO? Nie dość, że wszystko było przepisane na mnie... to jeszcze pół miliona funtów?! To po prostu nie mieści mi się w głowie. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i poczułam jak upadam na podłogę. Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Bardzo ciężko było mi otworzyć oczy. Gdy w końcu udało mi się unieść powieki trochę dwoiło mi się w oczach. Ujrzałam nad sobą Harrego.
-Co się stało? -wybełkotałam.
-Chyba straciłaś przytomność. -powiedział jak zwykle chrapliwym głosem.
-Aa... Co ty tu robisz?
-Dzwoniłem do ciebie. Nie odbierałaś, więc od razu przyjechałem... Jak się czujesz?
-Całkiem dobrze, tylko głowa mnie strasznie boli. -chłopak podał mi dłoń i pomógł mi wstać. Skierowaliśmy się do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody i wrzuciłam tabletkę aspiryny.
-Napijesz się czegoś?
-Nie, dzięki.
Oparłam się o blat w kuchni i zaczęłam sączyć lek.
-Więc...Co było powodem twojego nagłego upadku? -spytał Loczek.
-Za dużo wrażeń i... -przez chwilę zastanawiałam się czy powiedzieć Harremu a testamencie.-jest coś jeszcze. -powiedziałam odstawiając pustą już szklankę. Chłopak spojrzał na mnie pytająco, a ja złapałam go za rękę i zaprowadziłam z powrotem do pokoju babci. Sięgnęłam po pogięty dokument, który leżał na ziemi i podałam go brunetowi. Loczek czytał, gdy nagle otworzył szeroko oczy i zaczął nimi szybko mrugać, żeby sprawdzić czy dobrze przeczytał.
-500 tysięcy funtów?
Przytaknęłam, a chłopak wydobył z siebie ciche ''wow''. Harry oddał mi kartkę, a ja odłożyłam ją na biurko. Wróciliśmy do salonu.
-To ja chyba już będę lecieć...-powiedział Loczek. I kiedy chciał wyjść... Złapałam go za rękę. Nie chciałam żeby szedł. Chciałam, żeby został. Tu. Ze mną.
*oczami Harrego*
~~
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM !
Wiem, że nie dodawałam strasznieeee długo, ale proszę o wybaczenie. Po prostu taki zanik weny, wiecie. Obiecuję, że teraz będą się pojawiać regularnie, oczywiście jeśli będziecie komentować. ;) Jak zauważyliście, znowu zmieniłam wygląd bloga. Zaczęłam się trochę bawić programami xd Jak wam się podoba?
Chciałam bardzo serdecznie podziękować za tyle wyświetleń, bo już ponad 4500! <3 Mam jeszcze prośbę, jeśli czytasz mój blog to proszę o skomentowanie : 3 To naprawdę nie wiele napisać np. ''Fajny rozdział'', a to bardzo motywuję do pracy! :D Bardzo się zdziwiłam (w dobrym sensie), że aż 41 osób zaznaczyło, że czyta mojego bloga, dziękuję! I na koniec, co ogólnie sądzicie o rozdziale? ;D Pozdrawiam xx
środa, 2 stycznia 2013
Sixteen. ''Jestem przy tobie''
~impreza, przed domem chłopców~
*oczami Skyler*
Podeszłam bliżej Dakoty. Tak naprawdę wcale się nie uśmiechała... płakała? Brunetka sięgnęła po papierosa i zapaliła go. Nie wiedziałam, że pali. Oparłyśmy się o murek i wpatrywałyśmy w drogę. Za bardzo nie wiedziałam o co chodzi.
-Coś się stało? -zapytałam bezradnie.
-Jak to jest być tobą? - za bardzo nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie. -Pewnie fajnie, co? Jesteś miła, ładna i lubiana...I zawsze dostajesz to co chcesz.
Popatrzyłam na nią lekko zdziwiona.
-Co masz na myśli?
-Pamiętasz jak byliśmy w pierwszej klasie? Przedstawialiśmy przedstawienie, Królewnę Śnieżkę. Nawet nie wiesz jak bardzo starałam się o rolę Śnieżki... Ale to i tak ty ją zagrałaś. Pewnie nie pamiętasz ile razy tak było. Ale ja pamiętam doskonale... Tym razem było tak samo. Wiem, że nie powinnam wykorzystywać do tego ojca, ale zakochałam się w Harrym. Od pierwszego wejrzenia. Te zielone piękne oczy, kręcone włosy... Gdy z nim rozmawiałam czułam się sobą. Swobodnie, jakbym znała go od lat.-kąciki ust dziewczyny lekko uniosły się ku górze, po czym znowu skierowały się w dół- Jestem suką, ale to tylko dlatego, że zawsze ci zazdrościłam.
-Wiem co czujesz do Harrego, bo czuję to samo. Więc proszę, mogłabyś...
-Nie. Nigdy w życiu. On jest jedyną osobą, która mnie rozumie. Nie zostawię go.
-Ale... -nie byłam pewna czy powinnam to powiedzieć.
-Tak, wiem. Harry kocha ciebie...Ale proszę pozwól mi choć raz wygrać.
Nawet nie wiem kiedy, ale po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Czyli za każdą złośliwością kryła się po prostu zazdrość? Chciałam ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziałam, że tak nie będzie. Nie chciałam odejść od Harrego. Kochałam go.
-Dakota, ja naprawdę...-brunetka popatrzyła na mnie i sięgnęła do torebki. Wyciągnęła wywołane zdjęcia Harrego. Na jednym z nich całował się ze mną, na drugim szedł z Dakotą za rękę, a na trzecim... Obściskiwał się z jakąś blondynką.
-Czasami za dużo sobie wyobrażamy. -uśmiechnęła się lekko jakby chciała mnie pocieszyć.
- Co to za zdjęcia...? -wymamrotałam.
-Fotografowie taty je zrobili. Chcieli wywołać burzę. Wiesz, żeby był typowym flirciarzem...
-Ale ta dziewczyna...
-Jest tylko wynajęta. Wiedz tylko, że dopóki mój ojciec się nimi ''zajmuje'' takich zdjęć będzie o wiele więcej. Brunetka posmutniała. Wyrzuciła papierosa i przygasiła butem.
-Zapomnijmy o tej rozmowie i udawajmy, że to się nie stało, ok?
Dziewczyna nie czekała na odpowiedź. Wzięła torbę i poszła przed siebie.
~teraźniejszość, miesiąc po imprezie~
Minął miesiąc od ostatniego spotkania z Harrym. To imię wywoływało ciarki na moim ciele. Było mi ciężko. Cholernie ciężko. Harry pisał do mnie prawie codziennie. Odwiedzał mnie, ale zawsze prosiłam babcię, żeby mówiła że mnie nie ma. Wiedziałam, że chłopak wie, że jestem w domu. Raz nawet gdy patrzyłam jak odchodzi spojrzał w okno. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu odwróciłam wzrok oddalając się od okna. Kochałam go i nie chciałam z nim zrywać, ale Dakota miała racje. Przecież to się nigdy nie skończy. To całe udawanie było okropne.
Popatrzyłam na zegarek. 5.32. Nie spałam całą noc. Ostatnio rzadko kiedy się wysypiałam. Jeśli w ogóle... Wstałam i skierowałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą. Sięgnęłam po jeansowe shorty i biały t-shirt. Zeszłam na dół. Babcia już nie spała, ale leżała na ziemi.
-O boże... -klęknęłam przy babci.
-BABCIU! -krzyczałam. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po karetkę.
~w karetce~
-Nie możesz mnie teraz zostawić, babciu. -płakałam. Sięgnęłam po telefon i napisałam do niego. Chciałam żeby ze mną był.Rob była w Kanadzie u rodziny. Tylko on mi został.
~szpital~
Babcia jest na sali operacyjnej. Z tego co mówili lekarze babcia miała bardzo rozległy wylew. Teraz walczy o życie. Każda minuta jest dla mnie jak godziny. Siedzę sama o 6.00 rano w szpitalu modląc się.
*oczami Harrego*
Nie śpię, nie mam ochoty jeść. Leżałem po prostu i myślałem o niej. Nagle mój telefon zawibrował. Popatrzyłem na godzinę. 5.49. Nadawcą była... Sky? Coś musiało się stać. Wstałem i przetarłem dłonią twarz. Wziąłem głęboki oddech i najgorszych myśli otworzyłem wiadomość:
Harry, proszę przyjedź do Wellington Hospital. Pomóż mi.
Sky jest w szpitalu? Szybko wyrwałem się z łóżka i ubrałem. Zleciałem na dół i wsiadłem w samochód.
~szpital~
Cały zdenerwowany wszedłem do szpitala. Nie musiałam nawet pytać o nazwisko Sky. Od razu ją znalazłem. Nic jej nie było, na szczęście...Więc co się stało? Podszedłem bliżej. Była cała zapłakana. Oczy miała sine. Podniosła głowę i wstała podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
-Harry... -powiedziała nie przestając płakać.
-Cii...Spokojnie, jestem przy tobie. -dziewczyna przestała na chwilę płakać. Spojrzała mi w oczy i wyszeptała:
-Dziękuję i... przepraszam.
-Nie masz za co. -Powiedziałem i przytuliłem ją.
Po kilku minutach dziewczyna lekko się uspokoiła.
-Więc... co się stało? -spytałem.
-Babcia miała... wylew i...-w tym momencie wyszedł do nas lekarz.
-Pani Forrester? -dziewczyna otarła łzy i podeszła do doktora.
-Tak, to ja. CO z moja babcią, żyje?
-Niestety, nie udało...
-Nie, nie, nie. To nie możliwe.
-Przykro mi, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby ją uratować, ale było już za późno.
Dziewczyna zakryła dłońmi twarz i opadła opierając się o ścianę.
Od razu podszedłem do niej. Po jej policzkach płynęły łzy.
-Dlaczego ja mam takiego pecha...? Teraz nie mam już nikogo. -powiedziała przez łzy.
Usiadłem koło dziewczyny, złapałem ją za dłoń i powiedziałem:
-Masz mnie.
~~
Hej! :D Co tam? :3 Trochę, a nawet bardzo smutny rozdział. :c
Jak tam w ogóle po sylwestrze?
Pytania:
1) Spodziewałyście się tego co powiedziała Dakota?
2) Co dalej z naszą Dakotą?
3) Jak będzie się trzymać Sky i co z Harrym?
4) Co ogólnie sądzicie o rozdziale? :)
PS nie, nie zawieszam bloga :) rozpoczęłam tylko nowe opowiadanie na które serdecznie zapraszam:
http://feels-like-snow-in-september.blogspot.com/
*oczami Skyler*
Podeszłam bliżej Dakoty. Tak naprawdę wcale się nie uśmiechała... płakała? Brunetka sięgnęła po papierosa i zapaliła go. Nie wiedziałam, że pali. Oparłyśmy się o murek i wpatrywałyśmy w drogę. Za bardzo nie wiedziałam o co chodzi.
-Coś się stało? -zapytałam bezradnie.
-Jak to jest być tobą? - za bardzo nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie. -Pewnie fajnie, co? Jesteś miła, ładna i lubiana...I zawsze dostajesz to co chcesz.
Popatrzyłam na nią lekko zdziwiona.
-Co masz na myśli?
-Pamiętasz jak byliśmy w pierwszej klasie? Przedstawialiśmy przedstawienie, Królewnę Śnieżkę. Nawet nie wiesz jak bardzo starałam się o rolę Śnieżki... Ale to i tak ty ją zagrałaś. Pewnie nie pamiętasz ile razy tak było. Ale ja pamiętam doskonale... Tym razem było tak samo. Wiem, że nie powinnam wykorzystywać do tego ojca, ale zakochałam się w Harrym. Od pierwszego wejrzenia. Te zielone piękne oczy, kręcone włosy... Gdy z nim rozmawiałam czułam się sobą. Swobodnie, jakbym znała go od lat.-kąciki ust dziewczyny lekko uniosły się ku górze, po czym znowu skierowały się w dół- Jestem suką, ale to tylko dlatego, że zawsze ci zazdrościłam.
-Wiem co czujesz do Harrego, bo czuję to samo. Więc proszę, mogłabyś...
-Nie. Nigdy w życiu. On jest jedyną osobą, która mnie rozumie. Nie zostawię go.
-Ale... -nie byłam pewna czy powinnam to powiedzieć.
-Tak, wiem. Harry kocha ciebie...Ale proszę pozwól mi choć raz wygrać.
Nawet nie wiem kiedy, ale po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Czyli za każdą złośliwością kryła się po prostu zazdrość? Chciałam ją przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wiedziałam, że tak nie będzie. Nie chciałam odejść od Harrego. Kochałam go.
-Dakota, ja naprawdę...-brunetka popatrzyła na mnie i sięgnęła do torebki. Wyciągnęła wywołane zdjęcia Harrego. Na jednym z nich całował się ze mną, na drugim szedł z Dakotą za rękę, a na trzecim... Obściskiwał się z jakąś blondynką.
-Czasami za dużo sobie wyobrażamy. -uśmiechnęła się lekko jakby chciała mnie pocieszyć.
- Co to za zdjęcia...? -wymamrotałam.
-Fotografowie taty je zrobili. Chcieli wywołać burzę. Wiesz, żeby był typowym flirciarzem...
-Ale ta dziewczyna...
-Jest tylko wynajęta. Wiedz tylko, że dopóki mój ojciec się nimi ''zajmuje'' takich zdjęć będzie o wiele więcej. Brunetka posmutniała. Wyrzuciła papierosa i przygasiła butem.
-Zapomnijmy o tej rozmowie i udawajmy, że to się nie stało, ok?
Dziewczyna nie czekała na odpowiedź. Wzięła torbę i poszła przed siebie.
~teraźniejszość, miesiąc po imprezie~
Minął miesiąc od ostatniego spotkania z Harrym. To imię wywoływało ciarki na moim ciele. Było mi ciężko. Cholernie ciężko. Harry pisał do mnie prawie codziennie. Odwiedzał mnie, ale zawsze prosiłam babcię, żeby mówiła że mnie nie ma. Wiedziałam, że chłopak wie, że jestem w domu. Raz nawet gdy patrzyłam jak odchodzi spojrzał w okno. Nasze spojrzenia się spotkały. Od razu odwróciłam wzrok oddalając się od okna. Kochałam go i nie chciałam z nim zrywać, ale Dakota miała racje. Przecież to się nigdy nie skończy. To całe udawanie było okropne.
Popatrzyłam na zegarek. 5.32. Nie spałam całą noc. Ostatnio rzadko kiedy się wysypiałam. Jeśli w ogóle... Wstałam i skierowałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą. Sięgnęłam po jeansowe shorty i biały t-shirt. Zeszłam na dół. Babcia już nie spała, ale leżała na ziemi.
-O boże... -klęknęłam przy babci.
-BABCIU! -krzyczałam. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po karetkę.
~w karetce~
-Nie możesz mnie teraz zostawić, babciu. -płakałam. Sięgnęłam po telefon i napisałam do niego. Chciałam żeby ze mną był.Rob była w Kanadzie u rodziny. Tylko on mi został.
~szpital~
Babcia jest na sali operacyjnej. Z tego co mówili lekarze babcia miała bardzo rozległy wylew. Teraz walczy o życie. Każda minuta jest dla mnie jak godziny. Siedzę sama o 6.00 rano w szpitalu modląc się.
*oczami Harrego*
Nie śpię, nie mam ochoty jeść. Leżałem po prostu i myślałem o niej. Nagle mój telefon zawibrował. Popatrzyłem na godzinę. 5.49. Nadawcą była... Sky? Coś musiało się stać. Wstałem i przetarłem dłonią twarz. Wziąłem głęboki oddech i najgorszych myśli otworzyłem wiadomość:
Harry, proszę przyjedź do Wellington Hospital. Pomóż mi.
Sky jest w szpitalu? Szybko wyrwałem się z łóżka i ubrałem. Zleciałem na dół i wsiadłem w samochód.
~szpital~
Cały zdenerwowany wszedłem do szpitala. Nie musiałam nawet pytać o nazwisko Sky. Od razu ją znalazłem. Nic jej nie było, na szczęście...Więc co się stało? Podszedłem bliżej. Była cała zapłakana. Oczy miała sine. Podniosła głowę i wstała podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
-Harry... -powiedziała nie przestając płakać.
-Cii...Spokojnie, jestem przy tobie. -dziewczyna przestała na chwilę płakać. Spojrzała mi w oczy i wyszeptała:
-Dziękuję i... przepraszam.
-Nie masz za co. -Powiedziałem i przytuliłem ją.
Po kilku minutach dziewczyna lekko się uspokoiła.
-Więc... co się stało? -spytałem.
-Babcia miała... wylew i...-w tym momencie wyszedł do nas lekarz.
-Pani Forrester? -dziewczyna otarła łzy i podeszła do doktora.
-Tak, to ja. CO z moja babcią, żyje?
-Niestety, nie udało...
-Nie, nie, nie. To nie możliwe.
-Przykro mi, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby ją uratować, ale było już za późno.
Dziewczyna zakryła dłońmi twarz i opadła opierając się o ścianę.
Od razu podszedłem do niej. Po jej policzkach płynęły łzy.
-Dlaczego ja mam takiego pecha...? Teraz nie mam już nikogo. -powiedziała przez łzy.
Usiadłem koło dziewczyny, złapałem ją za dłoń i powiedziałem:
-Masz mnie.
~~
Hej! :D Co tam? :3 Trochę, a nawet bardzo smutny rozdział. :c
Jak tam w ogóle po sylwestrze?
Pytania:
1) Spodziewałyście się tego co powiedziała Dakota?
2) Co dalej z naszą Dakotą?
3) Jak będzie się trzymać Sky i co z Harrym?
4) Co ogólnie sądzicie o rozdziale? :)
PS nie, nie zawieszam bloga :) rozpoczęłam tylko nowe opowiadanie na które serdecznie zapraszam:
http://feels-like-snow-in-september.blogspot.com/
Subskrybuj:
Posty (Atom)